Jesienne Przymrozki

Pomimo iż mamy już październik to pierwsze jego tygodnie okazały się ciepłe i słoneczne. Postanowiłem więc to wykorzystać i spędzić ostatnie chwile tego sezonu nad wodą. Łowisko zaczęliśmy nęcić na tydzień przed zasiadką, którą wraz z kolegą zaplanowaliśmy na weekend 11-13 Października. Do wody codziennie wędrowała nie wielka ilość kulek oraz kukurydzy z konopiami. Nęciliśmy 3 miejscówki jedna na głębokości 4 metrów, drugą na przybrzeżnym spadzie na ok. 2 metrach i trzecią pod zatopionymi w wodzie drzewami na głębokości 3 metrów.

Gdy w końcu przyszedł upragniony piątek nad wodą zjawiamy się ok. godziny 14. Jezioro wita nas jak na tę porę roku piękną słoneczną pogodą i co ważniejsze dość wysoką temperaturą powierza. Po szybkim rozkładaniu i wywózce zestawów zajęliśmy się wypoczynkiem i długimi rozmowami które trwały pomimo szybkiego zachodu słońca do późnych godzin nocnych. Ok. godziny 12 budzi mnie bardzo powolny odjazd na wędce położonej najpłycej pod drugim brzegiem. Podbiegam do wędki i czuje spory ciężar na drugim jej końcu. Lekko odpompowuje rybę do brzegu i czuje że ryba weszła w zielsko. Ubrałem wodery i gdy chciałem już wchodzić do pontonu karp nagle ruszył w kierunku otwartej wody. Po kilku mocnych odjazdach udało mi się podciągnąć go do brzegu gdzie po kilku zrywach znalazł się w podbieraku . Moje szczęście nie miało granic i chyba całe jezioro słyszało naszą radość . Gdy zobaczyliśmy rybę już było wiadomo że to jedna z większych złowionych na tym jeziorze. Waga wskazała 18,5 kg, pomyślałem tylko „ w końcu jest „ ryba powyżej 15 kg z mojej ulubionej dzikiej wody. Po ogarnięciu wszystkiego i wywózce zestawu, położyliśmy się ponownie spać.

O godzinie 7 rano budzi mnie nie Zbyt wyraźny dźwięk sygnalizatora, okazało się że kolega miał włączoną tylko centralkę a resztę wyciszona. Wyszedłem z namiotu i zobaczyłem jak zmaga się z karpiem, czym prędzej chwyciłem podbierak i podebrałem mu pięknego 14 kg lustrzenia. Ponieważ była mgła wsadziliśmy karpia do worka i postanowiliśmy poczekać na lepsze warunki do robienia zdjęć. Następnie po 30 minutach nastąpił mocny odjazd na jego drugiej wędce czego efektem był 10 kilogramowy karpik. Było to już ostatnie branie tego dnia i do wieczora nic już się nie działo. Pomimo silnego wiatru i zimna dzień miną nam bardzo przyjemnie. Wieczorem dojechał do nas mój tata dzięki czemu mogliśmy postawić jeszcze dwie wędki dodatkowo. Gdy udało się nam ogarnąć wszystkie zestawy przed nocą postanowiliśmy rozgrzać się trochę grzanym piwem po czym w atmosferze radości poszliśmy do ciepłych śpiworów. Kolejne branie zastąpiło krótko przed 5 i po bardzo długim holu udało mi się podebrać pięknie ułuszczonego 15 kilogramowego lustrzenia. Do rana nic już się nie działo. Po śniadaniu i udanej sesji zdjęciowej wypuściliśmy rybę spakowaliśmy sprzęt i w szampańskich nastrojach wróciliśmy do domu.

Ponieważ następny tydzień również okazał się bardzo ciepły nie zastanawiając się długo postanowiliśmy, także kolejny weekend spędzić na zasiadce. Miejsce wybraliśmy te same i tak samo jak poprzednim razem nęciliśmy przez tydzień, kulkami i ziarnami. W piątek po południu ponownie spotkaliśmy się nad wodą i rozpoczęliśmy połowy. Niestety noce nie były dla nas przyjemne gdyż temperatura powietrza spadała do – 5 stopni Celsjusza. Pomimo tego udało mi się wyholować jeszcze jednego niezwykle pięknego karpia pełnołuskiego 13 kg.

Podczas zasiadki wszystkie moje zestawy zasypywałem niewielką ilością pelletu Arctic Krill oraz nowych kulek z serii twins o zapachu smoked forest a na włos zakładałem pojedynczą kulkę tego samego zapachu. Bardzo mnie ucieszył fakt że karpie, które przebywały w workach wypróżniały się właśnie tymi kulkami co potwierdza ich skuteczność i to że bardzo im smakują.