Strona główna » Artykuły » W Karpiowej Głuszy

W Karpiowej Głuszy

Data dodania: 27-08-2016
altWszystko jak zwykle zaczyna się podczas rozmów na zasiadkach lub przed komputerem kiedy szukam ciekawychch wód. Tym razem dogadałem się z Januszem i zbierałem dane konkretnego zbiornika. Jak to zwykle bywa na takich wodach łowi bardzo mało karpiarzy bo nie są to wody łatwe. Mowa tu o zbiornikach polodowcowych. 




Najczęściej niema w nich zbyt wiele ryb, a jedną wodę poznaje się cały rok lub nawet dłużej podczas częstych zasiadek. Trudność polega także na tym, że zbiorniki te są dookoła porośnięte albo trzciną lub też znajdują się w lesie, gdzie wjechać możemy tylko ze specjalnym pozwoleniem od nadleśnictwa. Nam się udało takie zezwolenie zdobyć i mogliśmy spokojnie planować zasiadkę.
alt
Wiem, że polodowcówki skrywają może nie za wiele karpi ale jeśli trafimy na odpowiedni zbiornik to możemy złowić okaz życia, bo pływają tu naprawdę stare karpie. Nie jest to proste ale warto próbować bo plusem jest to, że nie wiadomo jak wielkie okazy możemy spotkać w danej wodzie.
alt
Chciałem aby wszystko było dograne na ostatni guzik więc na tydzień przed zasiadką wybrałem się nad inna wodę, niedaleko zbiornika, na którym miałem spędzić 10 dni. Cel był prosty w sobotni dzień wyruszyć na sondowanie i poszukiwanie odpowiedniej miejscówki oraz poznanie charakteru wody. Rano jeszcze złowiłem pięknego karpia około 15kg i spokojnie mogłem ruszać na zwiedzanie nowego akwenu. Od początku w zasadzie tylko rozczarowanie. Wielu wczasowiczów z przyczepami, mało miejscówek w wodzie do obłowienia i bardzo duża głębokość zbiornika nawet ponad 22 metry strasznie mnie zniechęciły. Do tego mnóstwo zaczepów w postaci powalonych drzew, gdzie szans na udany hol było bardzo mało. Właściwie przepłynąłem cały zbiornik i dopiero na końcu wpłynęliśmy w zatokę. Tu panowała cisza woda się wypłyciła i wiedziałem, że tu czuje rybę i tu będę właśnie za tydzień próbował swoich sił nad nieznaną wodą.
alt
alt
Po powrocie do domu zaczęły się ostre przygotowania. Wiedziałem, że będziemy szykować się do łowienia zarówno karpi jak i amurów, które ponoć występują w tej wodzie. Zrobiłem więc 30kg kulek o smaku Wild Krill o średnicy 20mm, a także zabrałem trochę innych smaków takich jak Zew Krakena typowo pod amura czy nowego Blue Squida, Blondie i innych aby zapasów nie brakło. Wiedziałem że jak wejdą amury żartów nie będzie i każde ilości okażą się śmieszne. Przygotowałem także około 20kg orzecha tygrysiego a Janusz tyle samo kukurydzy na pierwszy start zasiadki. Do tego na miejscu zakupiliśmy 50kg suchej kukurydzy aby ją gotować na miejscu. Dzięki Adamowi, który nam ją dostarczył bo inaczej zanęty by nam brakło.
alt

Rano 5 wyjazd i ruszamy w drogę każdy z nas mieszka, gdzie indziej więc jechaliśmy osobno. Na szczęście zgraliśmy się co do 10 minut i tuż po 8 rano robiąc prawie 250km docieram na miejsce. Wjazd na łowisko i zaczyna się rozkładanie. Nie spieszyliśmy się robiliśmy wszystko na spokojnie. Najważniejsze jak zwykle było sondowanie i wytyczenie miejscówek. Z góry ustaliliśmy, że w kapeleonach łowimy punktowo pod karpia a na rozległej płyciźnie sypiemy pod amura. W liliach wodnych było dość ciekawie zwłaszcza w środku nich w takich oczkach widać było, żerujące karpie i tam kładliśmy zestawy. Miejsce bardzo trudne do holu bo oprócz lilii były kołki po starych kładkach oraz podwodna roślinność, obok też powalone drzewo. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko ale bankówki niesamowite więc nie było opcji żeby tam nie postawić zestawów.
alt
alt
Rozległa płycizna nic szczególnego ale dość płytko od 1 do 1,5 metra i tam sypaliśmy bardzo dużo czekając na przybycie Azjatów lub tez karpi bo nigdy przecież nie wiadomo co wejdzie. Na start w kapeleony tylko po kilka garści kulek i orzecha a pod amura poszło w 1 dzień naprawdę sporo bo ponad 25kg żarcia.
alt
Obóz rozbity, wędki wreszcie wywiezione i zaczęliśmy swoją 10 dniową przygodę. Miejsce naprawdę urokliwe panująca tam cisza była tak piękna, że nie da się tego opisać. Cisza i spokój coś pięknego. Tylko od czasu do czasu jakieś odgłosy przyrody. Naprawdę odpoczywałem po prostu błogostan. Dzika przyroda piękne widoki stare porośnięte mchem drzewa coś co robi prawdziwe wrażenie a nie zadeptana woda centralnie na słońcu.
alt
Pierwsza noc minęła bardzo spokojnie, ale to nawet dobrze bo zawsze po podróży i całym rozkładaniu człowiek jest po prostu zmęczony. Wyspaliśmy się porządnie i zasiedliśmy do śniadania w zasadzie specjalnie się nie przejmując bo przed nami jeszcze wiele dni zasiadki. Chwile po godzinie 8 rano u Janusza jedzie. Branie nastąpiło kapeleonów z dużego oczka. Podcięcie i zwisająca żyłka. Co za niefart, ale zdziwieni sytuacją, że tak szybko strzeliła żyłka. Sytuacja powtarza się tego samego dnia i wieczorem piękny odjazd i karp z dużą siłą wybiera żyłkę nagle trzask i żyłka zerwana. Co jest to niemożliwe przecież. Jak się później okazało to nie karp zrywał żyłki a podwodny kołek, który znajdował się około 50 metrów od brzegu i metr pod wodą. Na owym kołku oblepione racicznice niemal natychmiast radziły sobie z żyłką a nawet plecionką. Ale nic seria porażek może teraz będzie lepiej bo przecież wiemy już o co chodzi i kto jest winowajcą kilka pięknych ryb straconych ale niema co się poddawać to dopiero pierwsza doba.
alt
Ale jak to mówią niewykorzystane sytuacje się mszczą i nie mieliśmy brania kolejne 2 nocki. W zasadzie stwierdziliśmy, że przecież nie jest źle 2 brania na 3 nocki z dużego jeziora bez wcześniejszego nęcenia to przecież bardzo dobry wynik poza tym szczegółem, że żadna ryba nie wylądowała na macie. Oczywiście jest niedosyt ale codziennie ostro pracujemy. Gotujemy kukurydzę i ciągle sypiemy. Janusz świetnie sobie radzi w kuchni więc jedzenie mamy wyśmienite, typowe domowe żarełko. Sam latam z kamerą i aparatem robię foty kręcę jak na razie przyrodę i pogaduszki bo coś trzeba robić. Pływamy sondujemy, szukamy kolejnych miejscówek i poznajemy jezioro. I jak to bywa w lesie już czwarty dzień poluje na Rudą wiewiórkę aby dała się sfotografować a ona nic sobie z tego nie robi i ma mnie głęboko gdzieś. Polowanie jednak trwa i po 4 dniach Ruda została upolowana, choć do dziś się śmieję z siebie jak to po lesie z aparatem latałem i nic z tego nie było. A ona codziennie rano rzucała w namioty żołędziami. No cóż ma takie prawo to jej dom a nie nasz.
alt
alt
Wreszcie nadchodzi po 3 nocce czas popołudniowej drzemki. Kiedy u Janusza sytuacja się powtarza ostro jedzie na tym samym kiju. Tym razem ominęliśmy podwodny kołek i płyniemy razem w kapeleony. Jakże mnie bolało kiedy w połowie drogi na wodzie przypomniałem sobie, że nie zabrałem kamery gopro na głowę. Uczucie straszne ale już powrotu nie było. Więc niestety tego nie zobaczycie na filmie. Wreszcie dopływamy do nenufarów. Oczywiście żyłka oplątana w kapeleonach. Do tego stare kołki po kładkach, gdzie pełno gwoździ. Powoli od kępy do kępy odczepiamy żyłkę co trwa bardzo długo. Kiedy dopływamy do karpia ten odjeżdża kilkanaście metrów od nas i sytuacja powtarza się kilkukrotnie. Już nawet nie wiem ile to trwa ale bardzo długo. Walka na całego. Wreszcie mamy go tuż koło pontonu, wkładam okrągły i sztywny podbierak do wody i wreszcie go mamy. Jest ogromny, wspaniały lustrzeń. Wiem, że to waga ciężka i znając poprzedni rekord Janusza mówię, że tamten to już historia  a ten to Twój nowy PB. Jestem bardzo ciekaw ile może ważyć bo widzę, że może otrzeć się o masę 20kg. Na brzegu wszystko się wyjaśnia jest dokładnie 19,20kg a Janusz jest przeszczęśliwy i pływa razem z karpiem i swoim nowym rekordem. Do tego wszystkiego lustrzeń jest pięknie ułuszczony, piękna ryba. Wraca do wody a my wreszcie mamy ulgę na twarzy, że wreszcie mamy pierwszą rybę zasiadki. Karp został złowiony na Rewelacyjną kulkę 4D 18mm o smaku Wild Krill plus Dumbells 15mm pop up. To już kolejna duża ryba z kolejnej nowej wody. Jest już naprawdę super.
alt
alt
alt
Wracamy do wywózki zestawu i przygotowania amurowej zanęty. Jak po tylu dniach moja amurowa wędka ciągle milczy jak zaklęta. Druga w zasadzie tak samo chociaż jest położona też w kapeleonach obok Januszowego zestawu. Nadal jednak postanawiam czekać i amurowy kij nawet tydzień będzie tam leżał choćby nic się nie działo. Z drugą wędką nieco kombinuje bo już pora coś złowić ale nadal nic.
alt
alt
Po czwartej nocy wreszcie zaczyna coś się dziać na Janusza drugiej wędce i wyjmuje on pięknego lina, natomiast mój amurowy kij łowi kolejno dwa leszcze. To dobry znak pomyślałem. Wiem, że jeśli cokolwiek zaczyna podchodzić do zanęty to tylko kwestia czasu jak wejdzie gruba ryba. Ale mimo to jest naprawdę super. Cisza, dzika przyroda, wspaniałe zachody słońca.
alt
Mija 5 nocka jest dwadzieścia po ósmej rano, kiedy odzywa się mój NTX. Jazda na ostro, gwizd niesamowity. Tyle czasu na to czekałem, wreszcie po 5 nocach mam karpia. Wskakuję w ponton i moja przygoda dopiero się zaczyna. Po wyczepieniu żyłki z kilku kęp zielska rozpoczynam hol. Ha Ha Ha, a to dobre jaki hol chyba, że mówimy o tym, że to karp zaczyna holować mnie na pontonie. Mój Horizon ugięty w pałąk i nic się więcej nie da zrobić. Karp holuje mnie jakby nie wiedział, ze jest na haku po prostu sobie płynął gdzie chciał i tyle. Wyciągnął mnie na środek jeziora i dopiero wtedy mogłem zacząć cokolwiek robić. Nie dało się ryby w ogóle podciągnąć do powierzchni wody. Walka przedłużała się w nieskończoność a mi zdrętwiały ręcę. Do tego nie miałem silnika i na wiośle próbowałem odciągnąć rybę od powalonego drzewa bo tam zaczynała płynąć. Na szczęście wszystko się udało i już po chwili krzyczę na całe jezioro, że jest mój, że mam go po tak długim i ciężkim holu. Wszystko mam nagrane każdą minutę tego męczącego holu. Ponad 45 minut to wszystko trwało a na drugi dzień miałem zakwasy. Karp był niesamowicie silny a masa to 14,5kg. Co on jednak robił zobaczycie na filmie choć w skrócie bo nie da się tego opisać. Wspaniały hol i wspaniała przygoda, wreszcie mam swoją pierwsza rybę. Dodam, że karp wziął z amurowego miejsca więc wreszcie coś weszło w tak długo sypane miejsce. Teraz to już pójdzie z górki pomyślałem i po sesji zdjęciowej ruszyłem wywieźć zestaw.
alt
alt
alt
alt
Tego samego dnia po południu tuż po 16 godzinie, mam kolejny odjazd z tego samego miejsca, gdzie holowałem rano karpia. Zacinam i ryba bardzo dziwnie ucieka. Wskakuję w ponton ale ryba idzie szybko w moją stronę więc postanawiam się wrócić i dokończyć hol z kładki. To była dobra decyzja bo moim oczom ukazał się amur. Jest jest pomyślałem mam amura. Łowisko tyle czasu nęcone zaczyna przynosić ryby i wreszcie weszły amury, o których tyle się nasłuchałem od miejscowych. Jak to zwykle bywa z amurami kilka ostrych zrywów od brzegu i Janusz podbiera sprawnie wielkiego amura. Jest piękna torpeda a waga pokazuje 15,10kg to mój nowy rekord amura bo nigdy wcześniej nie miałem wód aby łowić tego gatunku wielkie okazy. Coś wspaniałego ryba 15+ i do tego tak bardzo cieszy bo mocno wypracowana i wysiedziana ryba po tylu dniach oczekiwania. Teraz już wiedziałem, że ten dzień należy do mnie. Szybka sesja i do wody. Kolejny zestaw ląduje w to samo miejsce i nie daje mi długo czekać. Tym razem mam branie do brzegu. Już wiem czego mogę się spodziewać. To kolejny amur. W tym przypadku razem z Januszem wypłynęliśmy na wodę ponieważ powalone drzewo nie pozwalało mi na inny manewr. Holowałem amura wielką torpedę lub raczej próbowałem to zrobić. Amur był tak silny jak przecież nigdy w przypadku amura tak mi się nie zdarzyło. Co ciekawe uciekał razem z innymi 2 sztukami amurów. Jak widać ryba stadna i nie chciała się za nic w świecie poddać. Do tego pływała dookoła pontonu przeciwnie do ruchów zegara i tak nas przeciągał kilkanaście razy. Stwierdziłem, że z pontonu nie mamy za wiele szans żeby to dobrze zrobić i ruszyliśmy pontonem w stronę brzegu. Mieliśmy niezłą zabawę jak Janusz krzyknął Max choć tu za nami i co dziwne amur szedł wzdłuż pontonu aż do naszego stanowiska. Nie do uwierzenia bo wcześniej tylko kołował. Wszystko nagrał Adam jak wołaliśmy Max, Max choć z nami do brzegu a on szedł jak tresowany piesek. Inaczej pewnie nikt by w to nie uwierzył. Wreszcie mogłem na spokojnie holować rybę z twardego gruntu. Amur jeszcze robił kilka potężnych odjazdów i Janusz wreszcie go podebrał. Byłem teraz przeszczęśliwy amur był naprawdę wielki. Ciekawe czy ma magiczne 20kg. Po ważeniu ma równe 19kg a więc jestem przeszczęśliwy mam kolejny rekord amura w odstępie 1 godziny od jego poprzednika. To był mój dzień złowiłem po 5 nockach o kiju 3 wielkie ryby w tym okaz amura 19kg. Mamy po swoim rekordzie życiowym i już wiem, że dzięki temu jednemu dniu zasiadka jest już udana, cokolwiek by się później nie wydarzyło.
Wieczorem grill i spanko. Jakoś mnie wcale nie przeszkadzało, że ryby nie brały w nocy i dały pospać a niech biorą w dzień jak przystało dla ludzi, hehe.
alt
alt
alt
alt
alt
alt
alt
alt
alt
alt
Rano zbierają się chmury a ja o 6 rano mam kolejne branie. Mam kolejnego amura ale jakoś nie chce mi się wsiadać w ponton. Udaje mi się przeciągnąć rybę obok drzewa i holuje go do brzegu. Idzie łatwo i lekko dopóki nie poczuł płycizny. Wtedy amur zaczyna szaleć ale w zasadzie już po kilku minutach jest mój. Wpada do podbieraka i robi wielki zryw w tym momencie jednak nie udaje mu się wyskoczyć ma jeszcze sporo siły. Całe szczęście, że został podebrany bo w podbieraku wypluwa haczyk. Jest jednak mój i jest naprawdę ogromny największy ze wszystkich. Janusz próbuje go ponieść ale jest ciężko więc razem wynosimy z wody rybę na matę. Amur jest ogromny, Janusz ogląda go i mówi no teraz to ma na pewno 20+. Ma wielki brzuch w kolorach czerwieni. Waga Reuben Heaton pokazuje dokładnie 21,20kg po odjęciu worka do ważenia. Jest mój kolejny nowy rekord amura tym razem ponad 20kg. Coś wspaniałego. Zaczyna lać deszcz a my robimy szybko fotki i wypuszczamy amura. Tak leje do popołudnia jakby amur wiedział, że trzeba się najeść przed deszczem. Jestem przeszczęśliwy i tyle, coś wspaniałego co się przydarzyło mi na tej zasiadce.
alt
alt
alt
alt
Po południu doławiam jeszcze czwartego amura nieco ponad 13kg. Dwa dni przyniosły mi 4 wspaniałe amury i potem wszystko się skończyło. Amury odeszły i przestały brać do samego końca zasiadki. Ale przecież to nieważne nałowiłem się do syta. Po kolejnych dwóch nocach Janusz ma swój dzień. Łowi pod rząd dwa piękne karpie w okolicach 15kg. W tym jednego z kapeleonów, który dostarczył nam również wielu emocji. Tym razem zabrałem kamerę gopro i sami zobaczycie ten trudny hol. Po 9 nocach zasiadki nadszedł czas na zwijanie i powrotu do domu. Przeżyłem tu naprawdę wspaniałe chwile, które zapamiętam do końca swojego życia zwłaszcza, że to były moje pierwsze tak duże amury.
alt
alt
alt
Większość karpi i amurów została złowiona na kulki o smaku Wild Krill co może po raz kolejny raz świadczyć o skuteczności tego nowego smaku. Polubiły te kulki nawet amury. Dwa amury złowiłem na kulki o smaku Zew Krakena bo słodki zapach mocnej pomarańczy skutecznie je przyciągał. Wsypaliśmy naprawdę sporo zanęty w tym ponad 50kg kukurydzy kilkadziesiąt kilo kulek i orzechów ale było naprawdę warto. Wszystkim życzę takich zasiadek bo to coś naprawdę wspaniałego. Dzika woda PZW pośród lasu i kryształ woda a w nim piękne ryby to jest to co uwielbiam robić najbardziej bo to moja najwspanialsza życiowa pasja.
alt
alt
alt
alt
alt
alt
Do zobaczenia nad wodą
Film z tej zasiadki ukaże się pewnie późną jesienią lub zimą bo mój sezon karpiowy na dobre dopiero rozpocznie się we wrześniu bynajmniej mam taką nadzieję.
 
Paweł Szewc

Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły
Waluta
Cennik
Pobierz cennik HTMLPobierz cennik XLS
KATALOG 2024
RABATY
RABATY
od 600zł - 5%
od 1000zł - 10%
Dla Klientów
Zarejestrowanych
Nie dotyczą:
- produktów w promocji

 
INPOST Śledzenie Przesyłki
GLS Śledzenie Przesyłki
Systemy płatności
  • Przelewy24
GALERIA PAWEŁ SZEWC
alt
GALERIA MICHAŁ MAJOREK
alt
GALERIA PATRYK URBAN
alt
GALERIA ROBERT GOGOLA
GALERIA PRZEMEK WAMBERSKI
alt
GALERIA TOMEK SŁOWIŃSKI
alt
GALERIA ADAM GÓREŃCZYK
GALERIA JAKUB PELLOWSKI
Korzystanie z tej witryny oznacza wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookies. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej Polityce Cookies.
Nie pokazuj więcej tego komunikatu