Pierwsze karpie sezonu
Z uwagi na dość długą tegoroczną zimę nie mogłem doczekać się pierwszej karpiowej zasiadki. Ponieważ lód na pomorskich jeziorach zszedł dopiero w połowie kwietnia zaplanowałem sobie że końcówkę miesiąca i całą długą majówkę spędzę nad wodą. W niedziele 28 kwietnia wyruszyłem nad wodę z uwagi na to że nad naszym łowiskiem co roku w czasie majówki w raz z grupą przyjaciół organizujemy małe zawody postanowiłem że jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji spędzę trzy nocki nad jeziorem Tuszynek i godnie rozpocznę nowy sezon.
Po przybyciu na łowisko i długim rozkładaniu zacząłem wywozić zestawy, zależało mi na obłowieniu kilku ciekawych miejsc. Wszystkie zestawy nęciłem punktowo mieszanką pokruszonych kulek o zapachu blue squid oraz wanilii , konopi i drobnego peletu Arctic Krill. Już podczas wywożenia zestawów miałem dwa brania na zestaw położony najdalej od mojego stanowiska i wyjąłem dwa karpie ok. 6 kg co bardzo mnie uszczęśliwiło. Gdy już udało mi się ustawić wszystkie wędki było już dość późno i mogłem wreszcie wypocząć i przygotować się do pierwszej w tym roku nocki nad wodą. Ponieważ byłem bardzo zmęczony położyłem się spać dość wcześnie pomimo to karpie nie dały mi pospać i o pierwszej obudził mnie ostry odjazd na jednej z wędek położonych trochę bliżej. Po dość długim holu we mgle udało mi się wyjąć troszkę większego karpia ok. 11 kg. Włożyłem karpia do worka i zmarznięty wywiozłem ponownie zestaw w to samo miejsce po tym wszystkim położyłem się spać.
Do rana nic się nie działo dzięki czemu mogłem się wreszcie wyspać. Po zrobieniu zdjęć z karpiem i zwróceniu wolności zjadłem śniadanie i przewiozłem zestawy. Przez cały dzień padał deszcz i nie było zbyt ciepło co prawdopodobnie wpłynęło na żerowanie ryb i do wieczora nie doczekałem się żadnego brania. Po kolacji postanowiłem przejść się do kolegów siedzących na sąsiednim stanowisku, podczas rozmowy usłyszałem odjazd na mojej wędce, i czym prędzej pobiegłem na mój pomost, gdy już dotarłem na miejsce ryba przestała jechać a ja wskoczyłem do pontonu i zacząłem płynąć w kierunku zestawu. Niestety gdy dopłynąłem do miejscówki okazało się że ryba się spięła. Trochę przygnębiony wywiozłem zestaw ponownie w to samo miejsce i z powrotem wróciłem na stanowisko kolegów. Po długich rozmowach późnym wieczorem położyliśmy się spać a około godziny 3 :00 obudziły mnie dwa piknięcia na wędce na której wcześniej miałem spinkę wybiegłem więc z namiotu i zaciąłem. Jak poprzednio szybko wskoczyłem do pontonu i popłynąłem na miejsce oddalone od stanowiska o jakieś 250 metrów. Gdy byłem już nad rybą poczułem silny opór po czym karp zaczął odjeżdżać na głęboką wodę. Wiedziałem już że nie jest on mały i po długiej walce udało mi się w końcu go podebrać. Szczęśliwy powróciłem na stanowisko i włożyłem karpia do worka. Następnie wywiozłem zestaw i położyłem się spać.
Tak jak poprzedniej nocy do rana nic się nie działo. Gdy wstałem poszedłem do kolegów obok prosić o zrobienie kilku zdjęć i pomoc w ważeniu ryby. Waga pokazała 15,5 kg. Z czego byłem bardzo zadowolony, po sesji zdjęciowej wypuściliśmy rybę i zjedliśmy śniadanie. Jak poprzednio i tego dnia nic się nie działo. Dzień minął mi bardzo szybko i po wieczornym przewiezieniu zestawów położyłem się spać. W nocy mniej więcej o godzinie 2 obudziło mnie branie i po krótkim holu na macie zameldował się niewielki ok.6 kg karpik. Następnie ok. 5 rano miałem ostry odjazd z głębokiej wody i po trochę dłuższej walce wyciągnąłem karpia 13 kg. Kolejny dzień obudził mnie pięknym słońcem i bezchmurnym niebem. Po śniadaniu zacząłem się pakować z powodu rozpoczęcia zawodów, na których łowiłem już na innym stanowisku, i na którym udało mi się przez kolejne trzy nocki złowić trzy karpie i wywalczyć drugie miejsce na 9 mitingu nad jeziorem Tuszynek. Podsumowując przez sześć dni wyjąłem w sumie 9 karpi w tym największego jak na razie w tym sezonie karpia 15,5 kg. Bardzo mile wspominam tę zasiadkę i mam nadzieje że następne majowe wyprawy będą równie owocne.
Patryk Urban
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły