W zielsku na Srebrnm Haku
Leżę sobie po powrocie z Gosławic, ostatni tydzień wolny od szkoły, rano dzwoni kumpel że mam jechać na Srebrny Hak, bo jego kolega nie ma pary, reakcja była natychmiastowa, plan miałem od razu gdyż wodę znałem, najgorszą kwestią było losowanie.
Pojechałem nad wodę już we wtorek na integracyjne stanowisko u Krisa, ludzie zaczęli się zjeżdzać a do losowania coraz bliżej, zrobiłem obchód dookoła wody i wytypowałem kilka miejsc. Gdy wymówiono nasze nazwiska na rozpoczęciu byłem zestresowany, wyciagam numerek 18, byłem bardzo szczęśliwy, to chyba najszersze stanowisko na zawodach, łowię praktycznie tam gdzie byłem prywatnie więc było mi łatwiej ale niestety nie może zawsze być za dobrze-ale to dalej. Rozpakowanie, postawienie markerów, obławialiśmy praktycznie całą przestrzeń wody, zaczynajac od 1.5m do ok 12m.
Pierwsze branie nastąpiło w nocy z cypla który był obrośnięty trzciną, karpik znalazł się w podbieraku, bardzo się cieszyłem, jest pierwsza ryba, rano po zważeniu okazuje się że uplasowaliśmy się na 3 miejscu, wiedziałem że możemy powalczyć o czołowe pozycje ale no właśnie było jedno ale. W następne kilka dni mamy dużo brań ale do konca zawodów tylko jednego karpia udaje nam się wylądować na macie, powodem było jak myślałem wcześniej wszędobylskie zielsko, niestety w regulaminie było napisane że nie można używać środków pływających które ułatwiły by sprawę, każdy karp parkował w zielsku, aż po którymś braniu nie wytrzymałem, rozebrałem się, załozyłem kapok i popłynąłem z żyłką w ręku po karpia ale nawet w tedy już go nie było, wcześniej łowiłem w tym samym miejscu ale z innej strony co okazało się kluczem do sukcesu, musiałem się pogodzić z porażką i 11 miejscem i do dziś myślę że gdyby można było pływać walczył bym o czołówkę ale to tylko moje gdybania.
Pozdrawiam i do usłyszeni
Sebastian Lemke
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły