Strona główna » Artykuły » Zimowiosna

Zimowiosna

Data dodania: 24-05-2015


Rok, który zapowiadał się bardzo dobrze zgasł we mnie z nadejściem hmm... wiosny ? Nie wiem czy można ją nazwać wiosną bo to chyba mija się z prawdą. Pierwsze zasiadki nastąpiły szybko bo już w Marcu, szybka nocka pod chmurką z przymrozkiem nad ranem dała kilka pięknych zimowo/wiosennych karpi nad pobliskim polodowcowym jeziorem.



Dobrze się zaczęło, potem zasiadka nad kolejną wodą niestety ale nie dała żadnego rezultatu, po prostu replay z ubiegłego roku, " klątwa" to ona mnie prześladuje wiosną ale wiem jak ją pokonać- to takie proste... Szybkie nocki nad pobliską wodą polskiego związku wędkarskiego również nie dały kontaktu z pięknym kabanem. W szkole pada hasło "matury", co ? To ja mam wolne rozumiem ? Wychowawca przytakuje... Błyskawiczny plan przeradza się w wielkie przygotowanie samego siebie bo sprzęt tylko czeka na sygnał, poukładałem sobie przez kilka dni wszystko co uważałem za ważne. Plan jest jeden, siadam na 9 nocek i wyczekam te największe ryby- przecież to się musi udać.





Przyjeżdzam nad zbiornik i widzę przy brzegu setki białej ryby- wszystko trachło w jeden moment, cały plan, cała nadzieja. Rozbijam się kilka godzin, bo wiem że tyle dni to już jednak przedsięwzięcie i wszystko musi być na swoim miejscu. Miejscówki obadane, wkładam do pontonu 20kg drobnych ziaren, 5kg peletu mieszanki od 6mm do 25mm i około 3 kg kulek, tyle starczy na rozpoczęcie łowiska w którym będę łowił przez najbliższe dni. Pierwsze dni mijają średnio, powiedział bym "tak jak przewidywałem" Od połowy tygodnia przychodzi załamanie pogody, gdy rano zmęczony po kilku wywózkach w nocy otwieram oczy i widzę to co się dzieję, z jednej strony zwątpiłem w to czy w ogóle dzisiaj wyjdę a po drugie myślę... że to musi coś przynieść, one czekały na sygnał i to będzie on- to musi być ON !



Płoć zeszła z tarła, ryba się rozeszła, ja postanowiłem odświerzyć swoje markery podsypując sporą ilość peletu rozmoczonego z ziarnami z dodatkiem dużej ilości jak na tą porę kulek, to może zadziałać w dwie strony. Przypony również zostały poddane lekkiej przebudowie. Wieczorem następuje piękny odjazd akurat gdy rozmawiałem przez telefon-wiedział kiedy wziąć... Wpadłem w ponton, fala jest tak duża,że nie dam rady się utrzymać na wodzie. Odpływam kilka metrów za trzciny i wrzucam kotwicę, która niestety ale spadła na twarde dno i powoli się przesuwa w stronę brzegu, walka trwa pewnie z 30 minut ale nagle słyszę, że na drugim kiju mam branie, karp wpada do podbieraka i wiem, że jest to coś większego ale już zawracam, bo tam nadal jedzie...Karpia wrzucam do worka i płynę po kolejnego, niestety już mniejszego.



Nastał wieczór, a ja postanowiłem karpiowi odpocząć do rana aby w końcu zrobić jakieś normalne zdjęcia z normalnym osobnikiem. Gdy proszę ludzi, którzy siedzieli z drugiej strony tego grajdołka aby zrobili mi zdjęcie na centralce mam branie, powolny opad z 300m oznacza chyba nic, bo może to być wszystko. Więc w cale się nie spieszę, do obozowiska docieram po jakiś 20 minutach z moimi nowymi znajomymi ( pozdrawiam Taxi Team i spółkę), zaczynam zwijać luz, który to Coś zrobiło i nagle czuję kontakt, po kilku sekundach wiem, że to coś dużego, co ja będę mówił- ktoś kto złapał w swoim życiu duże ryby wie kiedy siedzi coś dużego na haku- znacie to uczucie ? Zero targnięć łbem, powolny jeden kierunek i od czasu do czasu charakterystyczne spokojne Bum na kiju, muszę wejść w ponton aby odplątać Coś z podwodnych zawad, łapię jedną ręką żyłkę i widzę ciężarek ale karpia nie ma bo już w tedy byłem pewien, że to własnie ten gatunek. Nagle zaczep puścił, pusciłem żyłkę i łapię kontakt, walka trwa ale karp poddaje się i wpada do podbieraka a ja krzyczę głośne C"Moon bo wiem, że on się otrze o 2 z przodu. Wyciągam go w nosidełku aby nie złamać mu płetw i już wiem, że jest ogromny. Wielka napchana ikrą samica leży w macie. To coś pięknego, jeden duży karp czeka w worku a drugi leży w macie.Byłem już spełniony i nic nie musiało się więcej zdarzyć ale jednak instynkt w mojej głowie walczył z zmęczeniem fizycznym, wioseł to ja chyba będę miał dość na kilka lat, odciski i bąble z ropą na dłoniach i myśli aby tylko nie wziął to już nic dobrego a na pewno nic skutecznego.



Pod koniec tygodnia dojeżdza mój tata, dzień wcześniej zanęciłem mu miejsca gdzie uważałem, że może się nałapać. Wieczór spędziłem przy ognisku na opowieściach co działo się w tygodniu ale już po ciemku następuje branie z wędki gdzie biorą te duże. Po samym braniu czułem moim zmysłem, że to będzie coś konkretnego, wypłynąłem razem z tatą po tego jak to moi dobrzy koledzy mawiają Kalabana, oceniam go w podbieraku na naście kilo ale wielkolud to to nie jest, ale gdy już spojrzałem na niego "od góry" to śmierdziało aż piękną rybą. Tak!! był wielki jak na standardy sprzed tygodnia.Ostatni dzień, był raczej wyczekiwaniem na koniec, bo miałem już na prawdę dość, dość wszystkiego, tego miejsca, tych ryb, siebie jak i tej sytuacji. Długo to nie trwało jak się domyślacie ale to później.



W ostatni wieczór postanowiłem wpuścić tatę w te ulubione miejsce aby miał szansę na większą rybę.Kij który ściągnąłem wywiozłem kompletnie " na czuja" na 2.5m wodę zasypująć 3 garściami kulek i dużą łyżką peletu Racicznica, raczej było to posunięcie typu ' może dadzą mi spokój" ale o 2 albo 3 w nocy następuję odjazd i to pełna rolada. Wybiegam i gdy zobaczyłem, że to własnie ten kij wiedziałem, że to będzie niespodzianka. Karp wszedł mi w drugi zestaw ale jakoś się udaje go wyplątać, kolejny piękny karp leży na macie i czeka na nocne fotki. Rano przychodzi załamanie pogody a ja, jak to bywa najczęściej pakuję się w deszczu.

Te słowa piszę 2 dni później, ponieważ jak to u mnie najcześciej bywa ktoś zadzwonił, że jedziemy na nockę nad pobliską wodę i mam za kilka minut być spakowany- ja stałem jeszcze na przystanku i czekałem na autobus do domu ze szkoły i jeszcze dodatkowo zostałem poinformowany, że będzie 10 minutowe opóźnienie. Wpadłem do domu, zapakowałem wszystko co potrzebne na nockę i w drogę. Usiadłem sam na moim ulubionym stanowisku a wujek usiadł kilkaset metrów dalej, nocka pod parasolem, podpórki i kilka woreczków pva z peletem to to co kocham. O 1 w nocy mam branie i wyciągam pięknego smukłego golca, który strasznie mnie ucieszył bo z tej wody ciężko o branie, pisałem o tej wodzie na górze tekstu. Rano się budzę gdy na rowerach przyjeżdzają "dziadki krąpizjadki" i pytają "panie bierzo ?" Rankiem dzwoni do mnie tata, że dojedzie na nockę i jak chcę to mogę zostać i wrócimy razem- idealne rozwiazanie. Tata dowiózł kilka potrzebnych gratów, które mi się już skończyły i o jego przyjeździe powtarzam czynności z wczoraj. Wieczorem mam branie i po bardzo kłopotliwym holu wyciągam kolejnego potężnego karpia- tym razem udało się wyciągnąć jednego z największych. Wywózka przed zmrokiem się udała i kilka minut po 1 mam branie i po ciężkim holu wyciągam piękną nastkę, której niestety ale nie mam zdjęć. Tak zakończyła się moja zimo/wiosna do dzisiaj- 24 maja. W kolejnych tygodniach mam w kalendarzu 7 dniową zasiadkę nad nową dziką wodą, gdzie "chyba" coś zostało a potem zaczynam wakacje i to z wielkim przytupem bo aż 14 dniową zasiadką na 2 wodach z przyjacielem z Poznania.

 

Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły
Waluta
Cennik
Pobierz cennik HTMLPobierz cennik XLS
KATALOG 2024
RABATY
RABATY
od 600zł - 5%
od 1000zł - 10%
Dla Klientów
Zarejestrowanych
Nie dotyczą:
- produktów w promocji

 
INPOST Śledzenie Przesyłki
GLS Śledzenie Przesyłki
Systemy płatności
  • Przelewy24
GALERIA PAWEŁ SZEWC
alt
GALERIA MICHAŁ MAJOREK
alt
GALERIA PATRYK URBAN
alt
GALERIA ROBERT GOGOLA
GALERIA PRZEMEK WAMBERSKI
alt
GALERIA TOMEK SŁOWIŃSKI
alt
GALERIA ADAM GÓREŃCZYK
GALERIA JAKUB PELLOWSKI
Korzystanie z tej witryny oznacza wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookies. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej Polityce Cookies.
Nie pokazuj więcej tego komunikatu