Strona główna » Artykuły » Zig Rigowe szaleństwo

Zig Rigowe szaleństwo

Data dodania: 06-08-2020
Wyjazd na jezioro Daltobre w Pobiedziskach zaplanowaliśmy z Pawłem już w styczniu. Po nie udanych kilku wiosennych wypadach mocno liczyłem, że w końcu coś się zmieni i uda się nam pięknie połowić. Stanowisko 36 jak i czerwcowy termin zdawały się temu sprzyjać. Opracowaliśmy telefonicznie wstępną taktykę, postanowiliśmy zabrać dość dużą ilość zanęty i podczas wywózki każdego zestawu cyklicznie dosypywać po jednej pełnej łódce aby w końcu ściągnąć większe ryby w łowisko.


Zig Rigowe szaleństwo

 

Wyjazd na jezioro Dobre w Pobiedziskach zaplanowaliśmy z Pawłem już w styczniu. Po nie udanych kilku wiosennych wypadach mocno liczyłem, że w końcu coś się zmieni i uda się nam pięknie połowić. Stanowisko 36 jak i czerwcowy termin zdawały się temu sprzyjać. Opracowaliśmy telefonicznie wstępną taktykę, postanowiliśmy zabrać dość dużą ilość zanęty i podczas wywózki każdego zestawu cyklicznie dosypywać po jednej pełnej łódce aby w końcu ściągnąć większe ryby w łowisko. Dodatkowo staraliśmy się robić spore zamieszanie w wodzie nęcąc rozpuszczonym w wodzie pelletem połączonym z parzoną śrutą kukurydzianą. Założenie było jedno, wypracować jak największą ilość brań oraz złowić kilka tych większych, których w tym łowisku nie brakuje. Postanowiliśmy łowić jak na zawodach wykorzystując, każdą okazje na złowienie ryby w maksymalny sposób, dość często zmieniając taktykę i reagując na dynamicznie zmieniającą się sytuacje w łowisku, jak się później okazało był to klucz do sukcesu, jednak zacznijmy od początku.

alt

Na stanowisko przyjechaliśmy w niedziele. Po wysondowaniu miejscówki postanowiliśmy postawić markera na 9m głębokości, gdzie kończył się ostry, prowadzący w kierunku głębokiej wody spad. Opracowaliśmy taktykę polegającą na szerokim grubym nęceniu tego miejsca, w którym chcieliśmy niezależnie od wyników trzymać przynajmniej jedną wędkę. Kolejne kije rozmieściliśmy na różnych głębokościach. Pierwszej nocy wszystkie zestawy powędrowały na dno .Do godziny piątej nic prócz kilku piknięć u Pawła nic się nie działo jednak domyślaliśmy się że karpie są w łowisku i prędzej czy później nastąpi branie. Tak też się stało i w godzinach porannych Paweł ląduje pierwszą niewielką rybę zasiadki.

alt

Po pięknej pobudce i szybkim śniadaniu widzimy że karpie spławiają się w naszym łowisku jeden za drugim, mimo to brań nie ma przez co postanawiam zmienić jedną wędkę na na zig riga. Początkowo opuszczam przynętę na standardowe 1,5m pod powierzchnię co nie przynosi brania. Dopiero po odpaleniu echosondy w łódce zauważamy że większość ryb jest na 3m, więc sugerując się tym zwiększam głębokość. Branie następuje niemal natychmiast po tej zmianie. Doświadczenie to pokazało mi jak ważne jest ustawienie przynęty na odpowiedniej głębokości łowiąc metodą zig rig. Po zastosowaniu tej taktyki notujemy kolejne brania. Paweł również przerabia jedną wędkę na zig riga i zaczynamy holować rybę za rybą. Poniedziałek była to istna orka, wywózki, hole, zdjęcia, kamera i tak do wieczora. Około godziny 19 ryby ewidentnie przemieszczają się w inny obszar zbiornika, Przez co mamy czas coś zjeść i chwilę odpocząć. Obserwujemy kilka spławów w okolicach trzcin około 2 m od brzegu, przez co bez zastanowienia przenoszę jedną wędkę w te okolice. Postanawiam nie nęcić w tym miejscu a na zestaw leci jedynie na mały woreczek pva wypełniony crushed mixem Strawberry Spirit. Późnym wieczorem następuje ostre branie, ryba wyjeżdża próbując przetrzeć żyłkę o trzciny i liczne zaczepy znajdujące się na przybrzeżnym spadzie. Już wiem że będzie duża, hol trwa dość długo i kończy sukcesem, a piękny 21kg lustrzeń ląduje w podbieraku.

alt

Mija dopiero pierwsza doba a my już mamy pierwszą dwudziestkę na macie. Założony wcześniej plan zdaje się być konsekwentnie realizowany. Kolejny dzień mija spokojnie, ryby od czasu do czasu pokazują się w łowisku jednak usilne próby, zmiany zestawów nie przynoszą rezultatu. Notujemy kilka nie zaciętych brań na zig riga  co daje nam dużo do myślenia. Postanawiam zmienić zestaw z pianki na 15mm kulkę pop up o intensywnym zapachu róży. Okazuje się to strzałem w dziesiątkę i do wieczora udaje mi się wyciągnąć dwa karpie. Paweł również zalicza dwa brania wyciągając pięknego 20 kg  pełnołuskiego który skusił się na różową piankę.

alt

alt

Rozpoczyna się kolejny wieczór, a miejscówka grubo zasypana zaczyna dawać ryby. Notujemy kilka brań z dna co bardzo nas cieszy i świadczy o tym że nasza taktyka się sprawdza. W środę Paweł zalicza piękny hol trwający ponad 1,5h w jego trakcie snuliśmy już teorie o ponad 30kg karpiu, 50kg sumie i nie wiadomo jeszcze o czym. Ryba niemal do końca nie chciała się pokazać zmuszając nas do wędrówki wzdłuż gęsto porośniętej trzcinami linii brzegowej jeziora. Sprawcą całego zamieszania był 14kg karp, miał on głęboką ranę w okolicy pyska, a wbity dodatkowo haczyk musiał go tak boleć że walczył niczym lew. Do wieczora mamy jeszcze kilka brań na ziga i jak co dziennie około godziny 19 wszystko ucichło. Rozpoczynamy kolejny dzień zasiadki. Wieczorem postanowiłem zasypać dużą ilością kukurydzy przybrzeżny pas trzcin aby ściągnąć żerujące wzdłuż spadu ryby. Po cichu liczyłem że może uda się złowić z dna jakiegoś amura. Taktyka okazała się słuszna jednak w łowisko to weszły niewielkie karpiki, a jednego z nich udało mi się złowić. Niestety ze względu na usytuowane na krańcu trzcin zaczepy postanowiłem zrezygnować z tego miejsca i wywieźć wędkę w nęcone wcześniej miejsce na 9m głębokości. Paweł nic nie kombinował i konsekwentnie trzymał cały czas swoją jedną wędkę w tym miejscu co  przyniosło efekt i każdej nocy udawało mu się wyciągnąć tam przynajmniej jedną rybę. Kolejna noc minęła spokojnie i rozpoczęliśmy ostatni dzień naszej wyprawy. Byliśmy już mocno zmęczeni i można powiedzieć spełnieni, brakowało nam tylko wisienki w postaci pięknego karpia powyżej 25kg. Około godziny 12 przewozimy zestawy na ziga i dosłownie po minucie od odłożenia wędki Paweł ma piękny odjazd, w podbieraku ląduje nowa jak to nazwaliśmy zigowa życiówka piękna ryba 23,1kg.

alt

Jak widać nie zawsze na te największe ryby trzeba czekać tygodniami. Postanawiamy wykorzystać ostatni dzień na maksa i szykujemy resztki zanęty. Ryby tego dnia ładnie współpracują a dzięki dopracowaniu przez ostatnie kilka dni zestawów, udaje nam się skutecznie je łowić. Udało mi się zrobić piękną serie brań nieco mniejszych ryb jednak zabawa była niesamowita i o to właśnie chodziło. Wieczorem wszystkie wędki postanowiliśmy postawić na dno. Nęcone już od ładnych kilku dni miejsce zaczęło przynosić brania i w efekcie ostatniej nocy również udaje nam się złowić tam kilka karpi, w tym czwartą tej wyprawy rybę 20 plus. Tym Wyczynem Paweł pokazał swój wędkarski kunszt zaliczając hat tricka w postaci 3 karpi ponad 20kg. Ostatniego poranka udaje mi się  zaliczyć jeszcze jedno branie jednak ryba spina się po kilku minutach holu, było to ostatnie branie naszej wyprawy, którą uznać możemy za mega udaną.

Podsumowując zasiadkę mogę stwierdzić że zagrało tam niemal wszystko. Jak każdy karpiarz dobrze wie jadąc na ryby nie zawsze udaje się połowić tak jakbyśmy tego chcieli. Wręcz takich wyjazdów jak przedstawiony powyżej jest niewiele. Po pierwsze pogoda jaką zastaliśmy nad wodą sprzyjała żerowaniu karpi a same karpie także ruszyły na żer po poprzedzającym nasz przyjazd kilkudniowym okresie przerwy. Kolejną sprawą była dobrze dobrana taktyka oraz wcześniejsze przygotowanie do zasiadki, które uważam jest arcy ważne w tego typu dłuższych wyprawach na ryby. Gdybyśmy nie byli przygotowani sprzętowo do łowienia na zig riga efekty jakie osiągnęliśmy byłby znacznie gorsze. Ostatnim elementem układanki chyba najważniejszym była praca jaką wykonaliśmy nad wodą. Niemal przez całą wyprawę obserwowaliśmy wodę, zmienialiśmy zestawy dostosowując się do warunków jakie pasowały rybom danego dnia, co przynosiło efekty w postaci brań. Nie zawsze oczywiście się to sprawdzi i nierzadko zdarza się tak że napracujemy się a wyników nie będzie, jednak bez wątpienia sukces wymaga wysiłku.

Na każdym wypadzie na ryby uczę się czegoś nowego. Ten wyjazd dzięki dużej ilości brań na zig riga pozwolił nam na trening tej metody łowienia, oraz dopracowanie jej technicznych mankamentów. Przede wszystkim zobaczyliśmy jak ważne jest usytuowanie naszej przynęty na odpowiedniej głębokości, czasem wystarczy że będzie ona pół metra za wysoko lub za nisko a brań nie będzie. Bardzo przydatna w tym względzie byłą echosonda, która pokazała nam ryby na 3m pod powierzchnią w czasie gdy bez brania trzymaliśmy je na 1,5m głębokości. Kolejną ważną moim zdaniem sprawą była częsta zmiana przynęty gdy brania ustawały lub ryby były w łowisku a wędki milczały bardzo często sprawdziła się zmiana przynęty np. koloru pianki lub pianki na kulkę. Ważne było także dosypywanie razem z zestawem szybko pracującej zanęty, której unoszące się w toni drobiny pobudzały ryby do żerowania czego dowodem były brania niemal zaraz po ustawieniu wędki na podpórkach.

Mam nadzieje że uda się kiedyś powtórzyć taki wyjazd, gdyż była to naprawdę wspaniała przygoda pokazująca że czasami wszystko może zagrać tak jakbyśmy tego chcieli a zaplanowany wcześniej plan uda się zrealizować w stu procentach. Każdemu życzę takich zasiadek i emocji nad wodą.

alt

alt

alt

alt

alt


Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły
Waluta
Cennik
Pobierz cennik HTMLPobierz cennik XLS
KATALOG 2024
RABATY
RABATY
od 600zł - 5%
od 1000zł - 10%
Dla Klientów
Zarejestrowanych
Nie dotyczą:
- produktów w promocji

 
INPOST Śledzenie Przesyłki
GLS Śledzenie Przesyłki
Systemy płatności
  • Przelewy24
GALERIA PAWEŁ SZEWC
alt
GALERIA MICHAŁ MAJOREK
alt
GALERIA PATRYK URBAN
alt
GALERIA ROBERT GOGOLA
GALERIA PRZEMEK WAMBERSKI
alt
GALERIA TOMEK SŁOWIŃSKI
alt
GALERIA ADAM GÓREŃCZYK
GALERIA JAKUB PELLOWSKI
Korzystanie z tej witryny oznacza wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookies. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej Polityce Cookies.
Nie pokazuj więcej tego komunikatu