Jesienne Ostatki nad żwirownią
Data dodania: 19-11-2018
W żwirowni można pływać pontonem i stawiać markery w obrębie swojego stanowiska, a z racji tego że jest jesień i dość chłodno ja nie przepadam za pływaniem w taką pogodę, postanowiłem że ograniczę się do wywózki zestawów łódką zdalnie sterowaną wyposażoną w echosondę co ułatwi mi namierzenie górek i różnych półek na których postawie zestawy. Pierwsze godziny nad wodą to jak zwykle ostra praca, rozkładanie biwaku, montowanie zestawów, typowanie miejscówek. Jak już wspomniałem zestawy wywoziłem modelem i na pierwszą nockę postanowiłem łowić na każdy zestaw inny smak kulki przynętowej i zanętowej. Jednak pierwsza nocka minęła bez brania bynajmniej u mnie bo koledzy z zaprzyjaźnionego temu C.T. zaliczyli po rybie ale pierwszą nockę też spędzili na pusto gdyż nad wodą byli dzień wcześniej. Rano przy kawie i rozmowach z Januszem który przybył tego ranka nad wodę i zaczął rozbijać swój obóz, doczekałem się pierwszego brania z głębokości sześciu metrów, ryba połakomiła się na Wild Krilla łamanego popkiem Zołzą ale niefortunnie ryba weszła mi w drugi zestaw i spięła się w połowie drogi a ja ściągnąłem dwa zestawy jedną wędką. To była motywacja by położyć zestawy daleko od siebie na głębszej wodzie jak również dalsze eksperymentowanie z przynętami.
W czasie zasiadki pogoda a raczej wiatr co chwilę zmieniał aurę były dni i noce z delikatnym deszczem, jak również bezwietrzne słoneczne ale gdy wiało mocniej ryba ruszała się i nieźle gryzła. Kombinacja połączeń smakowych dawała mi coraz lepsze wyniki. Wywożąc zestaw łódka do której pakowałem ok czterech kilogramów zanęty był to mix rybnych pelletów z przewagą smaku zołzy, orzacha tygrysiego i kulek zołza, Wild Krill i adrenaliny. Dla pewności by zestaw spadający na dno nie poplątał się używałem kiełbasek zrobionych z Crushed mix w siateczce pva dodatkowo zalewałem je przed wypłynięciem bio sosem. Nie bałem się dopalać przynęt i zanęt gdyż łowiąc na głębokiej wodzie bio sos zanim spoczął na dnie robił fajną smugę zanętową w toni mimo zimnej wody.
Po trzech nockach mimo wahań pogodowych na macie miałem trzy ryby i jedną spinkę. Te trzy dni minęły szybko i na placu boju zostałem sam z Przemkiem czyli dwa Przemki, mając przed sobą jeszcze trzy nocki do końca planowanej zasiadki. Pogoda ustabilizowała się wiał delikatny ciepły wiatr, ciśnienie stabilne bez większych wahań , teraz było tylko czekać na dalsze ryby. Tak też i było; Trzy karpie na dobę lądowały na macie mogłem ostro przetestować nowy smak kulek choć przy tak niskiej temperaturze wody połączenie ZOŁZA&WILD KRLL dało najwięcej brań co może wydawać się dziwnym połączeniem, ostrości i słodyczy z nutą delikatnego śmierdziela ale taki zestaw dwóch kulek dał mi najwięcej brań.
Podsumowując jesienne zmagania nad brzegiem żwirowni ryby bardzo dobrze współpracowały. Przez sześć nocek zaliczyłem piętnaście karpiowych brań z czego trzynaście ryb wylądowało na macie, to było piękne zakończenie sezonu i testów nowego smaku/zapachu ZOŁZA nad brzegiem łowiska Strefa Ciszy.
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły
Pierwszy raz nad brzeg tej żwirowni zawitałem ponad dwa lata temu, mimo że słyszałem o niej już wcześniej, i było to wędkowanie w miesiącach cieplejszych. Poznając potencjał tej wody który z roku na rok wzrastał gdyż dobrze gospodarowania woda i właściwie zarządzana może dać dobre wyniki wędkarskie. Tak właśnie jest na tej żwirowni, właściciel wody mimo wielu trudności jakie spotyka - stawia im czoło. Gospodaruje wodą od kilkunastu lat skutecznie wprowadzając zasadę ZŁÓW I WYPUŚĆ dla wszystkich gatunków ryb jakie zamieszkują żwirownie.
Pierwszy raz nad brzeg tej żwirowni zawitałem ponad dwa lata temu, mimo że słyszałem o niej już wcześniej, i było to wędkowanie w miesiącach cieplejszych. Poznając potencjał tej wody który z roku na rok wzrastał gdyż dobrze gospodarowania woda i właściwie zarządzana może dać dobre wyniki wędkarskie. Tak właśnie jest na tej żwirowni, właściciel wody mimo wielu trudności jakie spotyka - stawia im czoło. Gospodaruje wodą od kilkunastu lat skutecznie wprowadzając zasadę ZŁÓW I WYPUŚĆ dla wszystkich gatunków ryb jakie zamieszkują żwirownie. Wraz z zaprzyjaźnionym teamem , który już od kilku lat skutecznie łowi na tej wodzie postanowiliśmy wspólnie zorganizować zasiadkę. Jesienna przyjacielska zasiadka dwóch teamów Carp Gravity Przemek z Januszem i Carp Travel Przemek z Robertem zaplanowana została na początek listopada, mimo tego że każdy z nas dysponował różnym wymiarem czasowym ogólnie zasiadka miała trwać sześć nocek, bez jakiekolwiek rywalizacji, zawodów itp., itd.; Zbiornik średniej wielkości około 35 hektarów pokopalniany, typowa głęboka żwirownia z różnymi górkami i zagłębieniami, nosi miano trudnego ale ciekawego zbiornika bo jak to żwirownia dość chimeryczna.
W żwirowni można pływać pontonem i stawiać markery w obrębie swojego stanowiska, a z racji tego że jest jesień i dość chłodno ja nie przepadam za pływaniem w taką pogodę, postanowiłem że ograniczę się do wywózki zestawów łódką zdalnie sterowaną wyposażoną w echosondę co ułatwi mi namierzenie górek i różnych półek na których postawie zestawy. Pierwsze godziny nad wodą to jak zwykle ostra praca, rozkładanie biwaku, montowanie zestawów, typowanie miejscówek. Jak już wspomniałem zestawy wywoziłem modelem i na pierwszą nockę postanowiłem łowić na każdy zestaw inny smak kulki przynętowej i zanętowej. Jednak pierwsza nocka minęła bez brania bynajmniej u mnie bo koledzy z zaprzyjaźnionego temu C.T. zaliczyli po rybie ale pierwszą nockę też spędzili na pusto gdyż nad wodą byli dzień wcześniej. Rano przy kawie i rozmowach z Januszem który przybył tego ranka nad wodę i zaczął rozbijać swój obóz, doczekałem się pierwszego brania z głębokości sześciu metrów, ryba połakomiła się na Wild Krilla łamanego popkiem Zołzą ale niefortunnie ryba weszła mi w drugi zestaw i spięła się w połowie drogi a ja ściągnąłem dwa zestawy jedną wędką. To była motywacja by położyć zestawy daleko od siebie na głębszej wodzie jak również dalsze eksperymentowanie z przynętami.
W czasie zasiadki pogoda a raczej wiatr co chwilę zmieniał aurę były dni i noce z delikatnym deszczem, jak również bezwietrzne słoneczne ale gdy wiało mocniej ryba ruszała się i nieźle gryzła. Kombinacja połączeń smakowych dawała mi coraz lepsze wyniki. Wywożąc zestaw łódka do której pakowałem ok czterech kilogramów zanęty był to mix rybnych pelletów z przewagą smaku zołzy, orzacha tygrysiego i kulek zołza, Wild Krill i adrenaliny. Dla pewności by zestaw spadający na dno nie poplątał się używałem kiełbasek zrobionych z Crushed mix w siateczce pva dodatkowo zalewałem je przed wypłynięciem bio sosem. Nie bałem się dopalać przynęt i zanęt gdyż łowiąc na głębokiej wodzie bio sos zanim spoczął na dnie robił fajną smugę zanętową w toni mimo zimnej wody.
Po trzech nockach mimo wahań pogodowych na macie miałem trzy ryby i jedną spinkę. Te trzy dni minęły szybko i na placu boju zostałem sam z Przemkiem czyli dwa Przemki, mając przed sobą jeszcze trzy nocki do końca planowanej zasiadki. Pogoda ustabilizowała się wiał delikatny ciepły wiatr, ciśnienie stabilne bez większych wahań , teraz było tylko czekać na dalsze ryby. Tak też i było; Trzy karpie na dobę lądowały na macie mogłem ostro przetestować nowy smak kulek choć przy tak niskiej temperaturze wody połączenie ZOŁZA&WILD KRLL dało najwięcej brań co może wydawać się dziwnym połączeniem, ostrości i słodyczy z nutą delikatnego śmierdziela ale taki zestaw dwóch kulek dał mi najwięcej brań.
Podsumowując jesienne zmagania nad brzegiem żwirowni ryby bardzo dobrze współpracowały. Przez sześć nocek zaliczyłem piętnaście karpiowych brań z czego trzynaście ryb wylądowało na macie, to było piękne zakończenie sezonu i testów nowego smaku/zapachu ZOŁZA nad brzegiem łowiska Strefa Ciszy.
Przejdź do strony głównej Wróć do kategorii Artykuły